opinia
W ostatnich miesiącach Helen Clark kilkakrotnie krytykowała kierunek polityki zagranicznej rządu koalicyjnego, posuwając się nawet do stwierdzenia, że mamy do czynienia z „rażąco niedemokratycznym” zwrotem.
Chris Hipkins wyraził również zaniepokojenie, że Nowa Zelandia może „wybrać jedną stronę” – sojuszników i partnerów Liberalno-Demokratycznych Nowej Zelandii – w sprawie Chin.
Dowodzi tego decyzja rządu o zbadaniu możliwości związanych z takimi kwestiami jak filar 2 Aukus – porozumienie między Canberrą, Waszyngtonem i Wielką Brytanią w sprawie wymiany najbardziej zaawansowanych pojawiających się technologii.
Japonia prawdopodobnie wkrótce dołączy do drugiego filaru, zainteresowanie wykazały także Korea Południowa i Kanada.
Clark uważa, że otwartość Nowej Zelandii uderza w naszą tak zwaną „niezależną politykę zagraniczną”. Nasi politycy muszą uważać, aby „utrzymać nerwy na wodzy” i nie dać się „wciągnąć w gry geopolityczne, za które płaci się skądinąd”.
Jak szczegółowo opisałem w innym miejscu – to, co widzimy po rządzie Locsona, jest w rzeczywistości kontynuacją trendu zapoczątkowanego przez rząd Johna Keya w 2010 r., polegającego na poprawie stosunków Nowej Zelandii z tradycyjnymi partnerami.
Zrobiła to Jacinda Ardern, podobnie jak w zeszłym roku rząd Hipkinsa – w rzeczywistości Hipkins i jego ówczesny minister obrony Andrew Little niejednokrotnie wyrażali zainteresowanie zbadaniem filaru 2 Ocus.
Rząd Luxona robi to samo.
Dlaczego to się dzieje? Jak stwierdził w zeszłym roku rząd Hipkinsa w swoim oświadczeniu dotyczącym polityki i strategii obrony, „nasz region jest obecnie teatrem strategicznym”. Opublikowana w tym samym czasie inauguracyjna Strategia Bezpieczeństwa Narodowego również była odkrywcza.
Ogólnie rzecz biorąc, brzmi to jak pilny apel do Nowozelandczyków, aby zdali sobie sprawę, że sytuacja na poziomie międzynarodowym jest daleka od stabilizacji i że nie jesteśmy w najlepszej sytuacji, aby ją przezwyciężyć, zwłaszcza biorąc pod uwagę niedofinansowanie naszych sił zbrojnych i ich godne ubolewania położenie państwo.
Zaniepokojenie naszych rządów wynika z faktu, że w globalnym środowisku bezpieczeństwa panuje głęboka strategiczna rywalizacja między Stanami Zjednoczonymi i ich sojusznikami i partnerami z jednej strony, a Chinami, Rosją, Iranem i Koreą Północną z drugiej.
W rzeczywistości zaledwie kilka dni temu ujawniono, że Chiny zapewniają materialne wsparcie rosyjskiej bazie przemysłowej, aby pomóc Moskwie w jej wojnie na Ukrainie.
Z drugiej strony Stany Zjednoczone pogłębiają swoje sojusze w zakresie bezpieczeństwa i zawierają nowe porozumienia w całym szerzej rozumianym regionie Pacyfiku. Kiedy to piszę, prezydent USA Joe Biden i premier Japonii Fumio Kishida ogłaszają najbardziej znaczącą modernizację swojego sojuszu od dziesięcioleci.
Następuje to w odpowiedzi na powstający sojusz Rosja-Chiny, masową rozbudowę marynarki wojennej i broni nuklearnej Chin, militaryzację Morza Południowochińskiego przez Pekin (co jest sprzeczne z roszczeniami terytorialnymi Filipin, Wietnamu i Malezji w tym regionie) oraz powtarzające się zagrożenia. Wobec Tajwanu i codziennego zastraszania Filipin.
Ale czekaj, jest tego więcej! W ostatnich latach Nowa Zelandia stała się przedmiotem zagranicznej ingerencji Chin. Bernard Hickey szczegółowo to opisał, wyjaśniając, że dotarło to do najwyższych szczebli naszego rządu; Anne-Marie Brady obszernie pisała na ten temat – była z tego powodu nękana i grożona – a kilka dni temu służby wywiadowcze Nowej Zelandii poinformowały, że grupa wspierana przez chińskie państwo w cyberataku w 2021 r. obrał za cel usługi rządu Nowej Zelandii.
W związku z tym minister obrony Nowej Zelandii Andrew Bridgman powiedział w zeszłym roku, że „otoczenie strategiczne pogorszyło się szybciej, niż sobie wyobrażaliśmy” i że nasza niedawna polityka obronna „odpowiednia jest dla bardziej umiarkowanego świata”, który już nie istnieje.
I tu przenosimy się na Południowy Pacyfik – nasz najbliższy region. Rządy Arderna i Hopkinsa wyraziły zaniepokojenie wysiłkami Chin zmierzającymi do rozszerzenia swoich wpływów w zakresie bezpieczeństwa w regionie kosztem Nowej Zelandii i przestrzegły, że Pekin dąży do utworzenia bazy wojskowej.
Powyższe to tylko wycinek gry geopolitycznej, o której wspomina Clarke. Nie jest to coś, co Nowa Zelandia wita z zadowoleniem – wręcz przeciwnie – ale jest to coś, przed czym obecnie stoimy.
W skrócie – firmy Ardern, Hipkins, a obecnie Luxon reagowały – i nadal reagują – na pogarszające się globalne i regionalne otoczenie strategiczne.
W tym kontekście dobrym pomysłem może być trzymanie się blisko – a być może zbliżenie się – do krajów, z którymi mamy wspólną historię i wartości oraz które podzielają nasze obawy dotyczące bezpieczeństwa. Innymi słowy, na krajach, na których możemy najbardziej polegać.
Rozsądnie byłoby przynajmniej rozważyć przyłączenie się do rozszerzonego porozumienia Aukus Filar 2, biorąc pod uwagę ogromne potencjalne korzyści, jakie te technologie mogą zapewnić naszej gospodarce, społeczeństwu i wojsku.
Jeśli chodzi o naszą „niezależność” – ideę, która dla różnych ludzi oznacza różne rzeczy – myślę, że emerytowany profesor Roberto Rabil z Wellington Center for Strategic Studies dobrze to ujął: „Jeśli niepodległość Nowej Zelandii oznacza zdolność do nie zgadzania się z „tradycyjnymi partnerami” ale to nie oznacza również wyboru… Swoboda zgadzania się z nimi czasami dla osiągnięcia wspólnych interesów, to niewiele znaczy”.
- Dr Robin Steve jest starszym wykładowcą w programie nauk politycznych i polityki publicznej na Uniwersytecie Waikato.
„Fanatyk muzyki. Profesjonalne rozwiązywanie problemów. Czytelnik. Wielokrotnie nagradzany telewizyjny ninja”.
More Stories
Obietnice wyborcze Kamali Harris przypominają obietnice Jacindy Ardern
Wybory w USA: Joe Biden mógł pomóc Trumpowi w jego „śmieciowych” gafach.
Wydarzenie Trumpa w Madison Square Garden zostało zakłócone prymitywnymi uwagami wstępnymi