Sekretarz obrony Benny Henari dziękuje personelowi Sił Obronnych w bazie sił powietrznych Winuapai przed wejściem na pokład C-130 Hercules zmierzającego do Europy, aby pomóc w dystrybucji pomocy wojskowej na Ukrainę. Wideo / Herold NZ
Opinia:
Nowa Zelandia jest teraz częścią wojny z Rosją. A nasza niezależna polityka zagraniczna jest praktycznie martwa.
Jest to wynik ostatecznego zobowiązania rządu wobec Five Eyes i NATO we wsparciu wojny z Rosją w tym tygodniu. To wspaniały „pęd do wojny”, który wymaga o wiele więcej dyskusji i analiz, niż widzieliśmy.
Rozmieszczenie sił zbrojnych to nie tylko „kwestia operacyjna” i wymaga szerokiej dyskusji. W końcu odejście Herkulesa w tym tygodniu z 50 personelem to pierwszy od lat 30. XX wieku, kiedy kraj ten wysłał żołnierzy na wojnę europejską.
Śmierć „niezależnej polityki zagranicznej” Nowej Zelandii?
Tak zwana „niezależna polityka zagraniczna” Nowej Zelandii od dawna jest mitem, a przynajmniej przesadą. Ale w tym tygodniu stało się bardzo jasne, że już nie istnieje. Chociaż niewielkie zaangażowanie wojsk i samolotów ma w dużej mierze charakter symboliczny, Nowa Zelandia mimo to przystąpiła do NATO – po raz pierwszy – w konflikcie militarnym.
Nawet posłowie rządowi kwestionują motywację pędu do zbrojeń, a rzeczniczka ds. zagranicznych Partii Zielonych Gülerz Kahraman bez ogródek stwierdziła, że wsparcie wojskowe polegało bardziej na zadowoleniu sojuszników niż na rzeczywistym wsparciu: NATO bardziej niż cokolwiek innego.
Jak Matthew Hutton napisał dzisiaj w Heraldzie, pomimo wszelkich prób wyjaśnienia, dlaczego ten kraj rozpoczął wojnę z powodów moralnych: „Rzeczywiście, Ardern współpracuje z naszymi partnerami z Five Eyes i NATO, zwłaszcza z Brytyjczykami”. Sugeruje, że nasi tradycyjni sojusznicy powinni byli po prostu nalegać, aby Nowa Zelandia wstąpiła w szeregi, wysyłając wojska.
Hutton konkluduje, że możemy przywołać pogląd, że Nowa Zelandia ma niezależną politykę zagraniczną: „Wysłanie w tym tygodniu, wbrew deklarowanym przez rząd celom, wskazuje, że my też nie mamy strategicznej autonomii. Wybraliśmy naszą stronę – lub zrobiliśmy to oni wybrał nas – Waszyngton, Londyn, Canberra, a nie Moskwę i Pekin”.
Wskazuje, że premier Jacinda Ardern przenosi Nową Zelandię z powrotem do roli, jaką odgrywała na początku XX wieku podążanie za zachodnimi anglojęzycznymi państwami na wojnę. Pod tym względem Ardern jest „najbardziej tradycyjnym premierem polityki zagranicznej Nowej Zelandii od czasów Roberta Muldoona”. W rzeczywistości nie różni się to od tego, co powiedział Michael Joseph Savage w 1939 r. „Gdzie [Britain] Idź, idziemy tam, gdzie stoisz, stoimy”.
Na lewicy są też tacy, którzy nie mają wątpliwości, że ta decyzja podważa niezależną politykę zagraniczną Nowej Zelandii. Były sekretarz ds. rozbrojenia i zastępca sekretarza stanu Matt Robson (z administracji Helen Clark) przekonywał w tym tygodniu, że przystąpienie do NATO miałoby znaczące i trwałe konsekwencje: „Bez publicznej dyskusji rząd Partii Pracy, podobnie jak wcześniej rząd krajowy, wciągnął nas w największy na świecie sojusz wojskowy wykorzystujący broń nuklearną NATO podpisało strategię okrążenia Rosji i Chin.”
Inny były minister, Peter Dunn, powiedział, że Nowa Zelandia wcześniej wysyłała tylko „siły pokojowe i siły odbudowy po zdarzeniu” na obszary konfliktu, ale dzięki temu ostatniemu posunięciu, szczególnie w zakresie odejścia od sankcji ONZ, „Nowa Zelandia odkryje, że teraz jest trudno oprzeć się amerykańskiej i brytyjskiej presji, by w przyszłości angażować się w podobne sytuacje”. Sugeruje, że „niezależna polityka zagraniczna Nowej Zelandii powoli, ale pewnie zanika”.
popaść w wojnę
Tak jak żaba nie wyskakiwała powoli z gorącej wody, i z perspektywy czasu można odnieść wrażenie, że rząd Nowej Zelandii powoli, ale pewnie posuwał się naprzód w wojnie na Ukrainie, ignorując jakąkolwiek neutralność. Cienką krawędzią klina były sankcje, które pojawiły się po 6 milionach dolarów początkowej pomocy humanitarnej. Następnie wysłano kilka hełmów i kamizelek kuloodpornych. Następnie dziewięciu analityków wywiadu zostało rozmieszczonych w Wielkiej Brytanii i Belgii. Następnie przekazał 5 milionów dolarów NATO. Wreszcie, w tym tygodniu nastąpiła wielka zmiana w kierunku przekazywania pieniędzy na zakup broni oraz przenoszenia wsparcia logistycznego i personelu do Europy.
Po drodze rząd Nowej Zelandii prawdopodobnie miał nadzieję, że niedawne ustępstwo wobec żądań tradycyjnych sojuszników wystarczy, by ich zaspokoić. Zamiast tego doprowadziło to do oczekiwania większego uczestnictwa.
Czy Nowa Zelandia oficjalnie jest w stanie wojny z Rosją? We wtorek we wtorek w telewizji admirał James Gilmore nie mógł temu zaprzeczyć, zamiast tego przyznając, że „Myślę, że jest dość jasne, że zmienił się nasz status jako kraju neutralnego”, mówiąc, że pozostawi stan wojny w kraju właśnie prawnikom.
Atmosfera jastrzębi rozwija się w Nowej Zelandii
Decyzje rządu Partii Pracy o zwiększeniu zaangażowania i wsparcia dla kampanii wojskowej NATO przeciwko Rosji nie wynikały wyłącznie z presji międzynarodowej. Lokalnie też narastała bojowa atmosfera.
National zdecydowanie popiera marsz Partii Pracy na wojnę i naciska na rząd, by robił więcej. Rzecznik Obrony Narodowej Jerry Brownlee nadal naciska na wydalenie rosyjskiego ambasadora, co prawdopodobnie doprowadzi do dalszej eskalacji napięć. Zieloni oferują swoistą antytezę zwrotu ku wojnie, ale najwyraźniej nie uczynili jeszcze z tego ważnego problemu koalicyjnego na szczeblu przywódczym.
Jest też pewien ogólny apetyt na militarną eskalację – o czym świadczy liczba wywieszonych wszędzie żółtych i niebieskich flag oraz wstręt wywołany okrucieństwem pokazywanym nocą w wiadomościach telewizyjnych. Nie jest jednak jasne, w jakim stopniu opinia publiczna zgadza się na dostarczanie broni i wysyłanie wojsk do pomocy w wojnie z Rosją. Warto zauważyć, że z sondażu przeprowadzonego w tym tygodniu w Australii – kraju bardziej jastrzębim niż nasz – wynika, że tylko 36 proc. wolałoby wysłać armię, która mogłaby zaangażować się w konflikt, nawet jeśli chodzi o dostarczanie śmiercionośnych dostaw wojskowych. zgodziło się tylko 55 proc. Tak więc w Nowej Zelandii nie jest tak pewne, że za tym stoi opinia publiczna, jak niektórzy w mediach.
Sam rząd nowozelandzkiej Partii Pracy był oczywiście coraz bardziej jastrzębi. Od czasu dojścia do władzy w 2017 roku zobowiązała się wydać dodatkowe 20 miliardów dolarów na sprzęt wojskowy – głównie na samoloty Sił Powietrznych, które polują na okręty podwodne. Partia Pracy chwali się, że ich wydatki na obronę wzrosły z 1,11 proc. PKB za rządów Johna Keya do 1,54 proc.
bez dyskusji
Czy było wystarczająco dużo dyskusji na temat powolnego, ale zdecydowanego zwrotu Nowej Zelandii w stronę wojny na Ukrainie? ledwie. Wynika to częściowo z faktu, że nasze zaangażowanie poszło powoli, ale eskalując, i wielu można by usprawiedliwić niezauważeniem zakresu interwencji Nowej Zelandii. To jest oczywiście liczba katastrofalnych wojen, które się rozpoczęły, zwłaszcza wojna w Wietnamie, a ostatnio nasza dwudziestoletnia wojna w Afganistanie, która zakończyła się powrotem Talibów do pełnej kontroli. Podobnie jak w Afganistanie, jesteśmy regularnie świadkami okrucieństw i nadużyć, a ludzką naturą jest chęć „zobaczenia, jak coś się zrobi”, ale alternatywy dla wojny i agresji nie są obecnie przedmiotem dyskusji.
Z pewnością możemy przynajmniej oczekiwać, że Parlament będzie miał ożywione debaty na temat wysłania wojsk nowozelandzkich do Europy? To się po prostu nie wydarzyło i nie wydaje się prawdopodobne. Największa od 35 lat zmiana w polityce zagranicznej Nowej Zelandii jest niekwestionowana i bez dyskusji.
Peter Dunn ubolewał wczoraj, że rząd po prostu nie mówił otwarcie o skali zmian w polityce zagranicznej. „Jeśli publiczna polityka zagraniczna zostanie teraz zresetowana, motywowana inwazją na Ukrainę, Nowa Zelandia musi od samego początku jasno przedstawić zakres tej zmiany przyjaciołom i sojusznikom” – mówi.
W swojej analizie w tym tygodniu Matt Robson zauważa, że obecny gabinet wydaje się nie mieć pojęcia o tym, co tak naprawdę oznacza sprzymierzenie tego kraju z NATO, jak również nie zna złożoności dynamiki Ukrainy i zachodniej Rosji. Twierdzi, że rząd musi przeprowadzić pewne podstawowe badania, a to „powinno zostać omówione przez Radę Ministrów, abyśmy mogli rozwijać naszą politykę wobec Ukrainy, rozumiejąc złożoność. parasol nuklearny.”
A co z innymi opcjami?
W podejściu rządu do kryzysu na Ukrainie pojawił się niewielki element pomocy humanitarnej – ale w rzeczywistości wystarczy, aby obalić pogląd, że podejście wojskowe jest przyjmowane całkowicie.
Podobnie nie robimy prawie nic w jednym obszarze, który może mieć ogromne znaczenie – zapewnianiu przesiedleń uchodźców w czasie kryzysu. Rosyjska inwazja spowodowała największy kryzys uchodźczy w Europie od II wojny światowej, ale wszystko, co zrobiła Nowa Zelandia, to przyznanie wiz pracowniczych nielicznym ukraińskim krewnym, którzy faktycznie tu mieszkają.
To łącznie zaledwie 202 wizy w kontekście 4,5 miliona przesiedleńców. Jeśli Nowej Zelandii naprawdę zależy na humanitarnym podejściu do kryzysu, tutaj Nowa Zelandia może być bardziej hojna.
Co najważniejsze, Nowa Zelandia może też silniej naciskać na zreformowanie instytucji, która została stworzona w celu zajęcia się tymi kwestiami – Organizacji Narodów Zjednoczonych. Konflikt na Ukrainie po raz kolejny obnażył słabość systemu chroniącego mocarstwa poprzez prawo weta w Radzie Bezpieczeństwa. Porzucenie operacji ONZ w celu nałożenia sankcji gospodarczych i rozpoczęcia wojny, jak Nowa Zelandia zrobiła z Ukrainą, nie rozwiązuje tego – przywraca świat do miejsca, w którym międzynarodowi prześladowcy mogą swobodnie grozić i kontrolować małe, biedne narody. Nie jest to świat, którego pragniemy, ale świat, do którego prowadzą nas nasze obecne działania.
• Dr Bryce Edwards jest stałym analitykiem politycznym na Uniwersytecie Wiktorii w Wellington. jest kierownikiem Projekt Demokracja
„Fanatyk muzyki. Profesjonalne rozwiązywanie problemów. Czytelnik. Wielokrotnie nagradzany telewizyjny ninja”.
More Stories
Obietnice wyborcze Kamali Harris przypominają obietnice Jacindy Ardern
Wybory w USA: Joe Biden mógł pomóc Trumpowi w jego „śmieciowych” gafach.
Wydarzenie Trumpa w Madison Square Garden zostało zakłócone prymitywnymi uwagami wstępnymi