Po tym, jak polski wieśniak jest podziurawiony przez nieuczciwego księdza w nominowanej do Oscara gwieździe „Bożego Ciała” Bartosz Pelinia próbując zdestabilizować cały naród wGodziny szczytu. Jego postać to kolejny oburzony, uzbrojony i gotowy do przejęcia sylwestrowego studia telewizyjnego ze specjalnym przesłaniem dla świata, ale jest dosłownie buntownikiem bez powodu: nigdy nie dowiadujemy się, jaki jest ból protestującego bohatera Ta niedoskonałość sprawia, że reżyser Jacob Piątek i współscenarzysta Lukas Kasapsky Pierwszy znany dramat o zakładnikach, którego oczekiwanym narracyjnym raison d’être jest groteskowo MIA The Great Results Watchable But Ultimately Pointless, którego premiera odbyła się w Sundance sześć miesięcy temu, został opublikowany na całym świecie na Netflix na 30 czerwca .
Jest sylwester 1999 w filii krakowskiej sieci i pomimo obaw Y2K, które pojawiły się w audycjach innych stacji, to tylko kolejna noc pracy dla pracowników tutaj. Obejmuje to „postać” mieszkającą od dawna Mirę (Magdalena Popławska), która pojawia się na chwilę przed wejściem na antenę – na tyle późno, że znaleziono już awaryjne zastępstwo, choć nie przeprasza, że zostawiła tę młodą kobietę na boku. Ale właśnie wtedy, gdy Mira ogłasza, jaki szczęśliwy widz wygra samochód w „Konkursie Ostatniego Połączenia Tysiąclecia”, widowisko zostaje bezczelnie przerywane, gdy na plan wkracza Sebastian (Belinya), a ochroniarz Grzegorz (Andrzej Klak) chwyta za pistolet .
Więcej od Variety
W panice, która nastąpiła, większość załogi uciekła, a aktywna transmisja została przerwana. Dwóch spiętych zakładników pozostało, aby poradzić sobie z sytuacją, podobnie jak weteranka Laura (Malgorzata Hajewska-Krzysztofik). Wkrótce dołącza do pokoju kontrolnego powyżej, wchodząc w interakcję z negocjatorami policyjnymi (Monica Frajcic, Cesary Kosinski), którzy próbują porozmawiać z kapryśnym Sebastianem lub przynajmniej odwrócić jego uwagę, podczas gdy ich szef (Dobromir Dymecki) zastanawia się, jak zmusić swoją drużynę SWAT do złamania do teraz zablokowanego systemu dźwiękowego.
Większość ich taktyk pogarsza sprawę, zwłaszcza, że usuwają ojca Berba (Julius Krzysztofsky), śmiałka, dalekiego od balsamowania i szybko wyjaśniają, dlaczego syn nie chce mieć z nim nic wspólnego. Ale oprócz tego krótkiego wglądu w dysfunkcyjną rodzinę, niewiele dowiadujemy się o tym, co skłoniło Sebastiana do porzucenia college’u i podjęcia tak radykalnego biznesu. Wiele wskazuje na to, że może paść ofiarą homofobii (ojciec niejasno krytykuje jego „chory styl życia”), a przechodzące fragmenty audycji innych stacji sugerują, że mogą mieć miejsce większe kwestie polityczne lub społeczne. Czy jego frustracje to frustracje wielu młodych Polaków, którzy uważają, że ich jedyną szansą na prawdziwy sukces jest emigracja za granicę?
Możemy się tylko domyślać, i szczerze mówiąc, nie ma zbytniego zainteresowania ani emocji w oglądaniu tego rodzaju rozgrywek jak „Pies Day Af Afternoon”, gdy nie ma za tym wyraźnego motywu. Rozdrażnienie Sebastiana rośnie, gdy wciąż szuka wymówek, by trzymać go z dala od transmisji, nie może przeczytać listu z notatkami do niego i nie mamy pojęcia, co może on zawierać.
W „Bożym Ciele” Bielenia był elektrykiem, ale potem miał świetny scenariusz dla Mateusza Bacevicha. Tutaj zachowuje trochę charyzmy podczas pracowitego występu, ale nie wystarczy, że sam ten scenariusz ma sens. Trudno nam się przejmować losem Sebastiana, kiedy nie mamy pojęcia, za co może przyjąć postawę samobójczą. Domyślnie osoba, której najbardziej tu sympatyzuje, staje się dla ciebie miłym facetem z klasy robotniczej. Byłoby lepiej, gdyby film miał więcej ekranów dla swojej niedorozwiniętej postaci i mniej niż kruchy, ale jednowymiarowy portret Donny przez Popławską.
„Prime Time” został nakręcony na starej, praktycznie nieużywanej scenie dźwiękowej i wydaje się, że został nakręcony 20 lat temu po prostu dlatego, że audycje telewizyjne cieszyły się wówczas większą oglądalnością. Zbędny okazuje się czas końca tysiąclecia, coś innego, co ostatecznie niczego tu nie wskazuje. Film Piątka jest szybki i dopracowany wizualnie, ale trudno nie odczuć, że pod koniec było dużo hałasu.
Kiedy Howard Bell Petera Fincha mówił o swojej własnej platformie w „Network”, był w tym tragiczny ślad. Nawet gdy młody, głupkowaty Chris Klein trzymał kamery telewizyjne jako zakładników w niedocenianym filmie „American Dreams”, daremność jego działania była ostro sarkastyczna. Na zakończenie Prime Time jedyne, co można powiedzieć na pewno, to to, że młody człowiek zły na coś zdenerwował kilka osób w świąteczny wieczór. To nie jest dokładnie pożywienie, nie mówiąc już o 90 minutach, pomimo wysiłków Piątka, aby nadać temu przebiegowi pilności thrillera z białą kostką.
Najlepszy asortyment
zapisać się na Różne Biuletyn. Aby otrzymywać najnowsze wiadomości, śledź nas na Portal społecznościowy FacebookA Świergot, A Instagram.
„Fanatyk telewizyjny. Miłośnik internetu. Ewangelista podróży. Pragnący przedsiębiorcy. Odkrywca amator. Pisarz”.
More Stories
Dwóch meloników Black Caps ma wątpliwości co do końcowego testu Indii
Tupou Vaa’i: „Gra dla All Blacks to dobry sposób, aby pokazać, że kocham mojego brata” | Reprezentacja Nowej Zelandii w rugby
Kibic Anglii nazywa Hakę „śmiesznym” i twierdzi, że należy go „posprzątać”