Biegowelove.pl

informacje o Polsce. Wybierz tematy, o których chcesz dowiedzieć się więcej

Małyszmania: Jak jeden człowiek sprawił, że snowboard stał się narodową obsesją w Polsce

Małyszmania: Jak jeden człowiek sprawił, że snowboard stał się narodową obsesją w Polsce

Autor: Adrian Durakovsky

Co roku w styczniu dziesiątki tysięcy fanów gromadzą się w zimowej stolicy Polski, Zakopanem, aby dopingować krajowych snowboardzistów podczas corocznej imprezy Pucharu Świata. Kolejne miliony w całym kraju są przyklejone do swoich telewizorów. To, że ten dziwaczny zimowy sport stał się narodową obsesją, to w dużej mierze zasługa jednego człowieka: czterokrotnego zdobywcy Pucharu Świata Adama Maesa.

U szczytu sukcesu w latach 2000. „Małyszmania” zdominowała Polskę, budując silne emocjonalne przywiązanie do sportu, wzbudzając narodową dumę i inspirując kolejne pokolenie łyżwiarzy figurowych. Jak powiedział komentator sportowy Włodzimierz Szaranowicz:

Co tydzień siadaliśmy, jak w serialu, do oglądania zawodów. Małysz był idolem w kryzysie, który poprowadził nas jako ambasadorów naszego wielkiego cywilizacyjnego skoku do Europy. Te programy pozwoliły nam żyć pośrednio. Przyniósł ogromną wspólną radość.”

Zanim leci polski orzeł

Snowboard jest sportem mniejszościowym na całym świecie i jest poważnie uprawiany tylko w kilkunastu krajach. Jej tradycje w Polsce sięgają pierwszej dekady XX wieku. Choć dyscyplina nie była w stanie konkurować z popularnymi sportami, takimi jak piłka nożna, siatkówka, lekkoatletyka czy autostrada, Polska ma wiele osobistości, których sukcesy ukształtowały rozwój snowboardu w kraju.

Przed II wojną światową Polak Stanislav Marossars, srebrny medalista mistrzostw świata w Lahti w 1938 roku, był jednym z nielicznych zawodników spoza Europy Północnej, który potrafił przełamać hegemonię skandynawską. Bo jego patriotyczne starania w czasie wojny i jego życiorys to gotowy scenariusz filmowy.

Stanisław Marosars w Zakopanem, 1939 (Narodowe Archiwum Cyfrowe)

W 1972 roku 19-letni Wojciech Fortuna, z odrobiną szczęścia zgodnie ze swoim nazwiskiem, zdobył złoto olimpijskie w Sapporo. Ale młodzieniec z Zakopanego nie był gotowy na taki sukces i zmagał się z ciężarem sławy. Jego historia życia również byłaby dobrym filmem, aczkolwiek ku przestrodze przed niebezpieczeństwem uzależnienia.

W annałach snowboardowej historii pojawiło się wiele innych polskich nazwisk: Anthony تشačiak i Stanisław Gusinica-Daniel zdobyli medale mistrzostw świata, Stanisław Bobak zajął trzecie miejsce w inauguracyjnym Pucharze Świata w sezonie 1979/80, a Piotr Vegas od siedmiu lat trzyma świat rekord W łyżwiarstwie.

Panaceum na choroby w Polsce

W połowie lat dziewięćdziesiątych zwrócił na siebie uwagę drobnego nastolatka z małego miasteczka Wisła w Beskidach niedaleko czeskiej granicy, po kilku dobrych skokach po wzgórzach całego świata, ale jego forma była krótkotrwała. Wielu porzuciło młodego człowieka, uważając go za zmarnowany talent. Sam młody Adam Macys poważnie rozważał porzucenie sportu i powrót do wyuczonych zawodów konserwowych i dekarskich.

READ  Tonga miażdży Kanadę pomimo czerwonej kartki byłego zespołu All Black

W tym czasie jednak nowy trener kadry narodowej sprowadził zespół najlepszych specjalistów w swoich dziedzinach – fizjologicznych i psychologicznych. Występ Małysza poprawił się, choć nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak dobrze sobie poradzi.

Jego przełom nastąpił w sezonie 2000-2001, wygrywając Mistrzostwa Czterech Skoczni, prestiżową coroczną imprezę odbywającą się w Niemczech i Austrii.

Małysz trenujący podczas Mistrzostw Polski w Skokach Narciarskich w Zakopanem, 2009 (Marek Podmoli / Agencja Wyborcza.pl)

Imponujące było nie tylko zwycięstwo, ale technika, którą polski zawodnik wykorzystał, by przechytrzyć rywali. Jeśli chodzi o boks, zabrał resztę świata i kazał im przynosić zęby z całego ringu. To było tylko preludium do dominacji Małysza na światowej scenie snowboardowej.

Na początku XXI wieku polscy kibice nie mieli o czym krzyczeć. Małysz przyszedł w odpowiednim momencie, gdyż jego znakomita forma dała Polakom mistrza świata sportu.

Mówiąc szerzej, pomógł rozwiązać złożoność kraju, który mniej więcej dekadę wcześniej wyszedł z półwiecznej okupacji sowieckiej i wciąż szuka sensu swojego miejsca – i nie jest jeszcze członkiem europejskiej Unia. Na świecie.

W tym momencie pojawił się bohater sportu, który pokazał, że dla Polaków nie ma rzeczy niemożliwych – że potrafią dosłownie latać. Przez kilka lat na początku wieku Małysz organizował zwycięską wycieczkę po wzgórzach świata, sukces za sukcesem.

Na każdej skoczni można było zobaczyć morze polskich flag i transparentów. Jak powiedział dziennikarzowi Michai Paul, który sam był świadkiem narodzin legendy Małysza w cyklu 2000/2001, Cztery Wzgórza:

„Wielkości Małyszmanii nigdy nie przebije uwielbienie żadnego innego polskiego sportowca. Teraz mamy najlepszego piłkarza na świecie.” [Robert Lewandowski], z tyloma fanami, ale nie ma porównania ze sposobem, w jaki Adam uchwycił naszą wyobraźnię.

„Małyszmania” na Pucharze Świata w Skokach Narciarskich w Zakopanem, 2011 (Mateusz Skwarczak / Agencja Wyborcza.pl)

Zjawisko społeczne

Fenomen Małyszmanii wyszedł poza granice Polski, docierając do Watykanu (chociaż 90% Polski to katolicy, sam Małysz jest faktycznie luteranem). Papież Jan Paweł II z zapałem śledził sukcesy swojego rodaka. W 2003 roku, kiedy Papież zaprosił polskiego biskupa Marka Jodrazewskiego na obiad, powiedziano mu, że musi trochę poczekać. Pope oglądał zwycięskie skoki Małysza na Mistrzostwach Świata w Predazzo i nie miał zamiaru tracić wyniku.

READ  Super Pacific Rugby: Czy błyskotliwość Jordana podnosi krzyżowców z wyżyn?

W 2001 roku mistrz został pierwszym polskim sportowcem, którego kształt widniał na nienależącym do serii znaczku pocztowym. Jedynymi innymi osobistościami, które otrzymały ten zaszczyt, byli sam Jan Paweł II, nagrodzony Oscarem reżyser Andre Waeda oraz laureaci Nagrody Nobla Wisława Szymborska i Czelau Meuse.

Sukcesy Małysza zainspirowały także artystów muzycznych. Kiedyś było tak wiele piosenek na cześć ulubionego syna Wissy, że w mieście odbywał się festiwal muzyki skokowej, którego dzieła sławiły jego sukcesy.

Podpis bohatera narodowego był zawsze pożądany, a na imprezie „Mayday with Małysz” w Wiśle ustanowił rekord, podpisując się swoim nazwiskiem kibicom non-stop przez siedem godzin. Podpisywał banknoty i ciała ludzi, a raz dał autograf w publicznej toalecie – „na szczęście nie na papierze toaletowym” – zażartował. Kibic wręczył paszport swojemu bohaterowi do autografu. „Nie bądź głupi – zamkną mnie za to” – powiedział Małysz.

Fani nosili wąsy Małysza na cześć swojego bohatera (Jakub Ociepa / Agencja Wyborcza.pl)

Na dorocznym Weekendzie Skoków Narciarskich w Zakopanem Małyszmania była największa. Podczas tamtejszego Pucharu Świata w 2002 roku, kiedy Polak wyprzedził rywala z Niemiec Svena Hannawalda i odniósł swoje pierwsze zwycięstwo na lodzie u siebie, dopuszczalny poziom hałasu został przekroczony tysiąckrotnie, wynika z analizy Tatrzańskiego Parku Narodowego. gdzie znajdują się obiekty.

Armia kibiców, którzy obserwowali pod Giewontem, była tak liczna, że ​​dokładna liczba była wciąż nieznana. Najbardziej prawdopodobnym szacunkiem jest 60 000 widzów, czyli ponad dwukrotnie więcej niż mogłoby zmieścić się na trybunach. Impreza przeszła oczekiwania organizatorów, a sceny, które nastąpiły po niej były niezwykle niebezpieczne.

Sam Małysz czasami czuł się zagrożony obsesyjnymi zachowaniami zaborczymi. „Ci ludzie oszaleli” – powiedział po letnich zawodach w Zakopanem w 2001 r. „Dwóch ochroniarzy, którzy szli obok mnie, było prawie złamanych.” Naprawdę się bałem! Musiałem się odwrócić.

Historia wciąż się pisze

Małysz stał się wzorem ciężkiej pracy, profesjonalnego podejścia, a zwłaszcza wytrwałości i wytrwałości. Następowały słabsze sezony, ale zawsze wracały w okolicach szczytu. Był również chwalony za to, że nie pozwolił, by sukces uderzył mu do głowy. Pozostał taki sam, skromny chłopiec z małego górskiego miasteczka. Jego wielka kariera zakończyła się – po niezliczonych innych medalach, trofeach i nagrodach – w 2011 roku, a wraz z nią nastąpił koniec pewnej ery w polskiej historii.

Małysz żegna swoich fanów ze swoim ostatnim konkursowym skokiem w Zakopanem, 2011 (Mateusz Skwarczek / Agencja Wyborcza.pl)

Nie był to jednak koniec sukcesów snowboardowych Polski. Wkrótce jego buty wypełniły się obywatelami, którzy dorastali, obserwując, jak skacze, a Polska stała się siłą w sporcie. Wśród nowych nowoczesnych obiektów znalazło się wzgórze w Wiśle, nazwane oczywiście imieniem ulubionego syna miasta.

READ  „Absolutny chaos”: minister ds. imigracji wezwał do skontaktowania się z sagą wizową Novaka Djokovica

Aż trudno w to uwierzyć, ale jeden z jego spadkobierców, Kamel Stoch, przerósł dorobek mistrza. Zdobył trzy złote medale olimpijskie – zaszczyt, któremu Małysz od dawna umykał. Stoch również trzykrotnie zdobył Mistrzostwo Trzech Skoczni, podczas gdy Małysz nigdy nie był w stanie powtórzyć swojego zwycięstwa w sezonie 2000/2001.

Nie ma wątpliwości, że Stoch i inni polscy skoczkowie nie odnieśliby takiego sukcesu, gdyby Małysz nie położył fundamentów. To on wykorzystał okazję i pozyskał sponsorów Związku Narodowego, który zainwestował ogromne sumy w kolejne pokolenie. Ale Stoch, pomimo swojej popularności, nie mógł dorównać wyjątkowemu szaleństwu narodowemu sprzed dwóch dekad.

Obecna polska kadra skoczni narciarskich składa się z dwóch innych mistrzów świata, Piotra Żyły i Dawida Kubackiego, którzy odnieśli również sukcesy w Mistrzostwach Czterech Skoczni i Pucharze Świata. W ostatnich latach prężnie rozwijali się także Jan Ziobro, Maciej Kot, Stefan Hula i Andrzej Stękała.

Chociaż skoki narciarskie są dyscypliną indywidualną, odbywają się w niej również zawody drużynowe, w których podliczane są wyniki skoczków z tego samego kraju. W 2017 roku Polacy zdobyli złoty medal na Mistrzostwach Świata w Lahti w Finlandii, a w ostatnich latach zdobyli szereg innych medali.

W tym roku wyniki polskich skoczków, którymi teraz kieruje Małysz jako koordynator drużyny, nie zrównały się jeszcze z poprzednimi latami. Ale nadal istnieje silne przekonanie, że spuścizna, którą zapoczątkował, przetrwa, a nowe pokolenia polskich łyżwiarzy figurowych napiszą kolejne rozdziały tej sportowej historii sukcesu.

Tłumaczone przez Bena Kochalki. Główne źródło zdjęcia: Mateusz Skwarczak / Agencja Wyborcza.pl

Adrian Durakowski Od 2005 redaktor portalu Skijupping.pl. W przeszłości było to również kojarzone z Piąty magazyn Co miesiąc narty.